Tak było i w tym przypadku.
Sięgnęłam po książkę ochoczo ale czytanie jakoś szło mi powoli.
To książka powolnego dialogu, wielu opisów z życiu codziennego i dlatego chyba powoli ją się czyta.
Annie Hawes wie o dalekiej Kalabrii, położonej na samym czubku buta, tylko tyle, że jest to dzika kraina bezprawia i biedy, w której roi się od mafiosów.
Z kolei wszyscy kalabryjscy krewni jej chłopaka Ciccia mówią że jest to raj na ziemi.
Opowiadają o tańczeniu tarantelli, o upojnych nocach, o świeżym mleku migdałowym, które można zakupić przy drodze.
Liguryjczyk Ciccio - narzeczony Annie otrzymuje spadek i tak po 10 latach ponownie wraca do Kalabrii.
Tu w Kalabrii wszystko jest inne.
Zupełnie inny akcent, inny system wartości mieszkańców, inna mentalność i odmienne oczekiwania wobec życia, a nawet kuchnia.
W książce pełno opisów potraw i zarys ich przygotowania.
"Na początek piekielnie ostre sardele - obtaczane w sproszkowanym chili, potem w mące i w końcu smażone. Dlatego, tłumaczy Cermella, nie mogła zrobić milanesi później: oliwa przeszłaby przecież smakiem chili i rybek."
Książkę Annie Hawes albo się lubi albo uważa wręcz za nudną, jednego nie można jej zarzucić: znakomicie, krok po kroku opisuje życie codzienne ze szczegółami.
"Patrzcie na te oliwki! Widzieliście kiedyś takie ogromne drzewa? Kalabryjskie są dziesięć razy większe od tych z Ligurii, a nasze są największe w Kalabrii"
Jeśli chcecie przekonać się czy taki styl Wam odpowiada sięgnijcie koniecznie po książkę.
Tytuł: Podróż na Południe
Autor: Anie Hawes
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Wydanie I w roku 2005
stron: 300
0 komentarze
Prześlij komentarz
Miło że mnie odwiedziłeś....zostaw po sobie ślad.
Anonimie-podaj swoje imię.
Jeśli podoba Ci się mój blog to proszę dodaj go do obserwowanych.
Dziękuję i zapraszam ponownie.