Tym razem wyhodowałam dzikie drożdże z pomidorów, bazylii i czosnku.
Pomidory powinny być niepryskane czyli bio, tak samo jak bazylia i czosnek.
Tylko naturalne składniki sprawią że drożdże się urodzą, warto próbować zawsze.
Rezultatem jest przeważnie pyszny bochen chleba czy nawet ciasto drożdżowe.
Zachęciłam do pieczenia?
Chleb żytni z suszonymi pomidorami na dzikich drożdżach.
Składniki:
Woda zakwasowa:
- 3 pomidory długie, bio
- 3 ząbki czosnku bio
- 3 gałązki bazylii bio
- 700 g wody źródlanej lub mineralnej
Zakawas:
- 200 g wody zakwasowej jw.
- 180 g mąki żytniej razowej T 2000
Chleb właściwy:
- 200 g zakwasu jw.
- 400 g wody pomidorowej jw.
- 12 g soli
- 100 g suszonych pomidorów
- 100 g siemienia lnianego
- 100 g otrębów pszennych
- 300 g mąki żytniej T 720
Pomidory i bazylię umyłam, pomidory pokroiłam w cząstki a czosnek obrałam i pokroiłam w paski.
Wszystko włożyłam do słoja, zalałam wodą i pozostawiłam na blacie kuchennym aby drożdże się urodziły.
Codziennie rano i wieczorem mieszałam zawartość słoja i odgazowywałam.
Drożdże w tym roztworze u mnie wyhodowały się w dwa dni i woda gazowała jak najlepsza mineralna.
Czasami trzeba jednak poczekać 5 - 7 dni aż się rozmnożą, jeśli jest ich dużo woda buzuje jak szampan.
Odcedziłam ją od pomidorów.
Do wyparzonego słoja wlałam 50 g wody pomidorowej i dodałam 50 g mąki żytniej T 2000, wymieszałam i pozostawiłam w zakrytym słoju na blacie kuchennym na około 8 godzin.
Po tym czasie dodałam do słoja kolejne 70 g wody zakwasowej jw. i 60 g mąki jw., pozostawiłam na kolejne 8 godzin.
Potem dosypałam jeszcze kolejną porcję mąki w ilości 70 g i dolałam 80 g wody pomidorowej.
Wodę jak nie jest używana przechowuję w zamkniętym słoju w lodówce.
Zostawiłam po raz ostatni zakwas na 8 godzin a po tym czasie powinien pracować jak trzeba.
Jeśli jednak tak by się nie zdarzyło to wystarczy dodać kolejne porcje mąki i wody i pozostawić na kolejne 8 godzin.
Jak zakwas był gotowy, zabrałam się za zrobienie chleba.
Do miski wlałam wodę pomidorową, dodałam zakwas, wymieszałam dokładnie, dodałam sól, ponownie wymieszałam.
Teraz do miski dodałam siemię lniane, posiekane suszone pomidory, otręby pszenne i mąkę żytnią.
Wyrobiłam rękoma na ciasto w którym połączyły się składniki, nie więcej.
Odstawiłam pojemnik z ciastem na blacie na 2 godziny do wstępnego wyrastania a w tym czasie 4 razy co 30 minut składałam ciasto.
Składałam czyli nie wyjmując z pojemnika, rozciągałam je i składałam do środka.
I tak na cztery strony świata.
Po 2 godzinach jak gluten się uwolnił, wyjęłam ciasto na blat, uformowałam bochen, włożyłam go do koszyka rozrostowego, wysypanego mąką ryżową, nakryłam ściereczką i pozostawiłam na blacie kuchennym do wyrastania.
U mnie trwało to 3 godziny ale to bywa różnie, czasami nawet 5 - 6 godzin.
Ciasto z koszyka przełożyłam na papier do pieczenia, nacięłam bochen żyletką.
Piekarnik nagrzałam razem z garnkiem żeliwnym do 250 C z opcją grzania góra/dół.
Jak garnek się ugrzał, włożyłam do niego chleb razem z papierem, dla bezpieczeństwa aby się nie poparzyć, spryskałam chleb wodą, nakryłam pokrywką i piekłam 30 minut.
Potem zdjęłam pokrywkę, zmniejszyłam temperaturę do 200 C i piekłam kolejne 15 minut.
Upieczony chleb studziłam na kratce.
Smacznego.
Przepis autorski.
"Podróże małe i duże"
Kwiaciarki w Chełmnie |
Jak większość osób pewnie wie, zbieram je i każdy egzemplarz cieszy moją duszę.
2 komentarze
czasochłonny ale warto :)
OdpowiedzUsuńTak warto, dla dobrego chleba zawsze warto, polecam Zuza.
UsuńMiło że mnie odwiedziłeś....zostaw po sobie ślad.
Anonimie-podaj swoje imię.
Jeśli podoba Ci się mój blog to proszę dodaj go do obserwowanych.
Dziękuję i zapraszam ponownie.