I tak schodziło dopóki nie zobaczyłam tych u Małgosi.
Nie dość że proste w wykonaniu to jeszcze takie piękne, teraz wiem także że pyszniejszych nie jadłam.
Małgosia opisała wyrób makaroników tak prosto że nie mogły się nie udać.
Kiedyś dawno poczyniłam makaroniki [ klik ] ale tamte nie dorównują limonkowym ani smakiem ani wyglądem.
Moje makaroniki czekoladowe były pyszne a te limonkowe są mega wyśmienite.
Wczytajcie się w przepis i do dzieła.
Postaram się napisać prosto tak jak Małgosia aby było to zrozumiałe dla wszystkich.
W razie pytań piszcie w komentarzach a postaram się odpowiedzieć.
Składniki:
Masa makaronikowa:
- 200 g zmielonych migdałów
- 200 g cukru pudru
- 60 g odstanych przez noc w ciepłym miejscu białek
- barwnik żółty - miałam w proszku, dodałam na czubku noża
Dodałam do mąki migdałowo-cukrowej odstane białka i dobrze wymieszałam a na koniec dodałam na końcu noża barwnik żółty i wymieszałam.
Masa jest gęsta i lepka.
Beza włoska:
- 230 g cukru
- 50 g wody
- 75 g białek odstanych w ciepłym miejscu przez noc
- szczypta soli
- termometr
Do garnka włożyłam termometr.
Podgrzewałam nie mieszając - syrop bulgoce sam - do ok. 100 C i wtedy zaczęłam ubijać pianę z białek ze szczyptą soli aż stała się puszysta i dobrze ubita.
Gdy syrop osiągnął 118 C zaczęłam go strużką dolewać do ubijanej piany.
Po wlaniu całego syropu ubijałam tak długo aż miska była tylko ciepła a nie gorąca.
Teraz połączyłam masę makaronikową z bezą.
Bezę podzieliłam wzrokiem mniej więcej na trzy i jedną część dodałam do słodkiej papki i mieszałam dość intensywnie, jest obojętne w jakim kierunku natomiast dodając drugą część bezy należy delikatnie mieszać w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, podciągając szpatułkę po obrocie do góry, sprawdzałam czy masa już lekko opada czy jeszcze nie?
Dodałam wówczas trzecią część bezy i teraz już bardzo delikatnie mieszałam aby nie stracić puszystości bezy.
Mieszałam do momentu aż masa delikatnie spływała wstążka z uniesionej łopatki.
Przełożyłam masę do rękawa piekarniczego z dużą gwiazdką i wyciskałam na blachę wyłożoną matą silikonową - z papieru ponoć potem nie chcą odchodzić.
Jak już wycisnęłam wszystkie ciasteczka blachę kilkakrotnie upuściłam na tapczan z wysokości ok. 15 cm po to aby beziki ładnie się ułożyły.
Teraz trzeba je osuszyć czyli jak radzi Małgosia.
Nastawiłam piekarnik na 30 C i po osiągnięciu tej temperatury wsunęłam blachę do piekarnika i wyłączyłam gaz.
Suszenie trwało 15 minut i były wtedy suche z wierzchu i gotowe do pieczenia.
Włączyłam ponownie gaz i nie wyjmując makaroników z piekarnika czekałam obserwując gdy temperatura osiągnęła 150 C.
Wtedy piekłam makaroniki przez 6 minut i ani trochę dłużej.
Cytuję:
"Falbanka powstaje gdy nasze makaroniki rosną, więc jeśli nie są dobrze wysuszone a wstawimy je już do nagrzanego pieca to popękają, uważam moją metodę za najbezpieczniejszą i szybką.
Patrząc przez szybkę piekarnika możemy zaobserwować unoszenie się masy i tworzenie tego słynnego rantu o nazwie "falbanka" , u mnie po tych 6 minutach dotykając palcem "falbanki" jest ona nadal miękka ale gdy już wyciągnęłam blaszkę i odczekałam aż makaroniki będą całkowicie zimne (bo muszą być zimne by ładnie odchodziły od maty) to cała powierzchnia makaroniku była twarda, dopiero po ugryzieniu był miękki miąższ czyli tak jak powinien wyglądać makaronik."
Krem limonkowy:
- 250 g sera mascarpone
- sok z 1 limonki
- skórka otarta z 1 limonki
- odrobina likieru Limoncello - dodałam miętowy
- 2 łyżeczki cukru pudru
Jak makaroniki przestygły i poodrywałam je od maty, smarowałam je masą limonkową i sklejałam makaroniki.
Prawda że proste?
No wiem, na pierwsze czytanie może być skomplikowane ale zapewniam Was że jest prosto i bardzo szybko.
Najdłużej poszło mi z przesiewaniem migdałów a reszta to już szybciutko.
Smak jedyny i niepowtarzalny, zachęcam do wypróbowania.
Smacznego.
Przepis Małgosi z blogu Smaki Alzacji.
16 komentarze
Twoje makaroniki wyglądają bardzo kusząco...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Skuś sie Łucjo bo warto.
UsuńPrzepiękne.
OdpowiedzUsuńWyszły idealne! :)
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę dopracuje i będą jeszcze lepsze, teraz to już kwestia dopracowania szczegółów.
UsuńAle mocno żółte te makaroniki, smakowicie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
Takie są bardziej kuszące, kolor żółty to kolor pobudzający do życia, przynajmniej mnie.
UsuńZawsze kiedy tu zaglądam czuję głód:)))ale to dlatego że zawsze same pyszności oferujesz:))Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńCzęstuj sie proszę Reniu.Pozdrawiam.
Usuńgrzechu warte maleństwa:) boskie!
OdpowiedzUsuńWiesz co? przy nich zgrzeszyć to nawet nie trzeba sie starać.
UsuńKuszą.....:-)
mniami!
OdpowiedzUsuńO tak.
UsuńWyglądają wspaniale :)
OdpowiedzUsuńJakie cudeńka. :) Pamiętam...dawno temu usłyszałam gdzieś...makaroniki i pierwsze co pomyślałam to , że jest to drobny makaron. hehe...
OdpowiedzUsuńFajne, dziekuje za miłe słowa .
UsuńMiło że mnie odwiedziłeś....zostaw po sobie ślad.
Anonimie-podaj swoje imię.
Jeśli podoba Ci się mój blog to proszę dodaj go do obserwowanych.
Dziękuję i zapraszam ponownie.