Ja o dereniu naczytałam się sporo ale nigdzie nie mogłam go znaleźć.
Na targu też nie można było go dostać a on taki bogaty w witaminę "C".
O dereniu jadalnym poczytajcie sobie u Klaudyny [ klik ] ona najlepiej to ujęła a ja dzięki Ziołowemu Zakątkowi zrobiłam pyszną dereniówkę.
Teraz napiszę Wam pewną historię jaka mi się przydarzyła gdy byłam w Krakowie.
Będąc na Starym Kleparzu właśnie w Krakowie udało mi się zakupić dereń jadalny i jako że podróżowaliśmy pociągiem kupiłam tylko 250 g aby go jakoś dowieść w całości.
Dereń wylądował w lodówce a my na spacer po Krakowie.
I tak trafiliśmy na Planty gdzie spacerując zauważyłam że pewna dama wraz ze swym panem zbierają coś bardzo namiętnie pod drzewem.
Podeszliśmy bliżej i jakież było moje zdziwienie, dama zbierała do słoiczka owoce derenia.
Spytałam panią co zbierają, a pani odpowiada:-nie wiem ale ptaki bardzo to lubią.
I w taki oto sposób spotkałam derenia po raz kolejny, a tak nawiasem mówiąc ptaki wiedzą co dobre.
Dereń jest lekko kwaskowaty i słodkawy a do przetworów nadaje się dopiero taki który spadł z drzewa.
Teraz zabieramy się za dereniówkę zwaną także królową nalewek.
Składniki:
- 250 g owoców derenia jadalnego
- 250 ml spirytusu 70 %
- 250 g cukru
Słoik zakręciłam i odstawiłam w ciepłe miejsce na miesiąc co jakiś czas potrząsam słojem.
Teraz jestem na etapie oczekiwania a potem odcedzę owoce od alkoholu i płyn zamknę w jednym słoiku - odstawię.
Natomiast owoce włożę do drugiego słoja i zasypię cukrem, przykryję gazą i odstawię na kilka dni potrząsając co jakiś czas aby puściły maksymalną ilość soku.
Po tym czasie przecedzę owoce przez sito, płyn cukrowy połączę z płynem alkoholowym i odstawię na co najmniej tydzień.
Wtedy przefiltruję nalewkę przez gazę lub filtr do kawy i odstawię na.....ile się da, ale myślę że do Bożego Narodzenia wytrzyma.
Na zdrowie.
Przepis dzięki uprzejmości Ziołowy Zakątek.
3 komentarze
Przez 2 lata szukalem derenia, a tu dzisiaj, przed którymś z blokow na moim osiedlu znalazlem 3 drzewka. Aż sie uginaly od owoców :) i już 2,5 kg moczy sie w 70% spirytusie. Zbieralem te ciemne z drzewa, bo na ziemi niestety byly rozpadające sie i ubłocone, ale najsłodsze niestety...
OdpowiedzUsuńMaciek
Maciek
Jak to mówią najciemniej pod latarnią.
UsuńA tak między nami to zazdroszczę Ci tych drzewek bo wiesz że są i gdzie i co roku będziesz miał owoce.
Na swojej działce to można pod dereniem podłożyć agrowłókninę i owoce się nie zabrudza
OdpowiedzUsuńMiło że mnie odwiedziłeś....zostaw po sobie ślad.
Anonimie-podaj swoje imię.
Jeśli podoba Ci się mój blog to proszę dodaj go do obserwowanych.
Dziękuję i zapraszam ponownie.