Wracaliśmy z torba pełną pączków, faworków,cukierków a także parę złotych w kieszeniach zawsze było.
Teraz ten zwyczaj zanika chociaż ja moje córki jeszcze przebierałam i pędziły choćby do babci jednej czy drugiej.
A jak ostatki to koniecznie faworki.
Miałam pomoc w pieczeniu i krojeniu....Mój "P" stanął na wysokości zadania.
Składniki:
- 500 g mąki
- 4 żółtka
- 1/2 łyżeczki aromatu arakowego
- 1/2 łyżeczki aromatu rumowego
- 250 ml kwaśnej śmietany
- 1 łyżka spirytusu
- cukier puder do posypania
- smalec+olej do smażenia
Z podanych składników zagnieść ciasto .
Wałkować na bardzo cienkie placki.
Placki kroić radełkiem na paski a potem na prostokąty w których trzeba zrobić nacięcie po środku i przewlec ciasto.
Smażyć na gorącym tłuszczu na rumiano z obu stron a następnie osączyć na ręczniku papierowym.
Następnie faworki posypać cukrem pudrem.
Ja osobiście wolę bez cukru.
Smacznego.
2 komentarze
U mnie niestety takiego zwyczaju nie było .
OdpowiedzUsuńFaworki uwielbiam ,ale jakoś w nie mogę się zabrać za ich robienie .Pozdrawiam
uwielbiam takie, pyszniutkie :)
OdpowiedzUsuńMiło że mnie odwiedziłeś....zostaw po sobie ślad.
Anonimie-podaj swoje imię.
Jeśli podoba Ci się mój blog to proszę dodaj go do obserwowanych.
Dziękuję i zapraszam ponownie.